Hej. Dzisiejszy dzień był prawie perfekcyjny, no właśnie prawie... O wszystkich zmartwieniach zapomniałam, o wszystkich problemach dnia codziennego, aż do powrotu do domu, aż do tego nieszczęsnego wieczoru.
Rano mama pojechała do szpitala, musiała pojechać bardzo wcześnie. Gdy wstałam o 10.00 jej już nie było w domu, tata był w pracy. Zobaczyłam tylko kartkę wiszącą na lodówce z napisem "Jestem w szpitalu, wrócę wieczorem, mama.". Po przeczytaniu kartki od razu zadzwoniłam do mamy, żeby upewnić się czy wszystko jest dobrze, z jej przyjaciółką. Nie odebrała, napisała tylko sms, że nie może rozmawiać. Zrobiłam sobie śniadanie i za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam piątkę swoich przyjaciół, którzy powiedzieli tylko "Ubieraj się, zabieramy Cię nad morze.". Powiedziałam im, żeby weszli do środka, a sama poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Po 20 minutach byłam już gotowa.Poszliśmy na przystanek PKP, pociąg do Międzyzdrojów mieliśmy akurat za 5 minut. Kupiliśmy bilety i poszliśmy na wyznaczony peron. Pociąg szybko podjechał i za chwilkę znaleźliśmy się już w środku. Podróż minęła nam bardzo szybko. W naszym gronie nigdy nie można się nudzić. W pociągu brzuch o mało nie pękł mi ze śmiechu, ale w końcu śmiech to zdrowie. Z moimi przyjaciółmi nigdy nie można się nudzić! Po dojściu na plażę, rozłożyliśmy się w najbardziej odosobnionym od innych miejscu. Pomyśleliśmy, że musimy mieć dużo przestrzeni, na wypadek naszych zwariowanych i 'głupich' pomysłów. Nigdy nie wiadomo co się stanie, gdy jesteśmy razem :). Na początku ja, Tomek, Iza i Max poszliśmy do wody, a Hania i Olek stwierdzili, że chcą chwilę się powygrzewać na słońcu zanim pójdą do wody. W wodzie, topiliśmy się na wszystkie różne sposoby. Po 30 minutach Tomek i Iza wyszli, bo zrobiło im się zimno. Ja i Max zostaliśmy w wodzie jeszcze 25 minut. Skakaliśmy na fale, topiliśmy się, a w pewnym momencie zaczęłam udawać, że się topie. Chciałam zobaczyć jak Max zareaguje. On od razu podbiegł i zaczął mnie ratować, ale nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, powiedziałam mu też, że specjalnie to zrobiłam. On spojrzał na mnie, wziął mnie na barana, nagle podpłynęła wielka fala i obydwoje wpadliśmy do wody z hukiem. W końcu nam też zaczęło robić się zimno, więc wyszliśmy, żeby powygrzewać się trochę na ręcznikach. Za to reszta teraz chciała wejść do wody. My byliśmy wykończeni, więc powiedzieliśmy, że za chwilę dojdziemy do nich. Leżeliśmy na ręcznikach, rozmawialiśmy, czekaliśmy aż trochę wyschniemy i będzie nam ciepło. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Po chwili spojrzeliśmy sobie w oczy. To nie były zwykłe spojrzenia. Max powiedział, że jestem niesamowita i złapał mnie za rękę. Nasi przyjaciele jeszcze nic nie widzieli, ani pewnie niczego się nie domyślali. W końcu uznaliśmy, że najlepiej będzie jak dojdziemy do nich do wody. W wodzie wszyscy zaczęliśmy grać w siatkówkę, piłką którą zabrała ze sobą Iza. Po godzinie grania w wodzie, zmęczeni wyszliśmy, żeby coś zjeść. Hania zrobiła naleśniki, Olek przyniósł tosty, a Tomek zabrał ze sobą ciasto, więc z głodu nie umarliśmy :). Mieliśmy niestety jeszcze tylko godzinę do pociągu. Powoli zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej Max niósł moją torbę, faktycznie była ciężka, więc reszta niczego się nawet nie domyślała. My sami chyba nie wiedzieliśmy co się pomiędzy nami dokładnie dzieje. To było nieoczekiwane, takie niespodziewane. Co będzie dalej, zobaczymy... Rozmyślałam o tym przez całą drogę na dworzec PKP i przez całą podróż w pociągu. Ja i Max mieszkamy w tych samych rejonach miasta, więc po wyjściu z pociągu zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Na przystanku pożegnaliśmy się z innymi i ruszyliśmy z Maxem do naszych domów. Po chwili, złapaliśmy się za ręce. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, tak po prostu. Max powiedział, że od dawna wiedział, że jestem wyjątkowa. Ja oczarowana tym co powiedział, odpowiedziałam, że przez mój miesięczny pobyt w Anglii tęskniłam za nim, a dzisiaj na plaży uświadomiłam sobie, że czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.. Oboje doszliśmy do wniosku, że oszukiwaliśmy się, to jednak coś więcej niż tylko przyjaźń ... Powoli zbliżaliśmy się do mojego domu. Nadszedł czas pożegnania. Max objął mnie w pasie i delikatnie pocałował. W odpowiedzi uśmiechnęłam się i wyszeptałam mu do ucha: Kocham Cię...
Rano mama pojechała do szpitala, musiała pojechać bardzo wcześnie. Gdy wstałam o 10.00 jej już nie było w domu, tata był w pracy. Zobaczyłam tylko kartkę wiszącą na lodówce z napisem "Jestem w szpitalu, wrócę wieczorem, mama.". Po przeczytaniu kartki od razu zadzwoniłam do mamy, żeby upewnić się czy wszystko jest dobrze, z jej przyjaciółką. Nie odebrała, napisała tylko sms, że nie może rozmawiać. Zrobiłam sobie śniadanie i za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam piątkę swoich przyjaciół, którzy powiedzieli tylko "Ubieraj się, zabieramy Cię nad morze.". Powiedziałam im, żeby weszli do środka, a sama poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Po 20 minutach byłam już gotowa.Poszliśmy na przystanek PKP, pociąg do Międzyzdrojów mieliśmy akurat za 5 minut. Kupiliśmy bilety i poszliśmy na wyznaczony peron. Pociąg szybko podjechał i za chwilkę znaleźliśmy się już w środku. Podróż minęła nam bardzo szybko. W naszym gronie nigdy nie można się nudzić. W pociągu brzuch o mało nie pękł mi ze śmiechu, ale w końcu śmiech to zdrowie. Z moimi przyjaciółmi nigdy nie można się nudzić! Po dojściu na plażę, rozłożyliśmy się w najbardziej odosobnionym od innych miejscu. Pomyśleliśmy, że musimy mieć dużo przestrzeni, na wypadek naszych zwariowanych i 'głupich' pomysłów. Nigdy nie wiadomo co się stanie, gdy jesteśmy razem :). Na początku ja, Tomek, Iza i Max poszliśmy do wody, a Hania i Olek stwierdzili, że chcą chwilę się powygrzewać na słońcu zanim pójdą do wody. W wodzie, topiliśmy się na wszystkie różne sposoby. Po 30 minutach Tomek i Iza wyszli, bo zrobiło im się zimno. Ja i Max zostaliśmy w wodzie jeszcze 25 minut. Skakaliśmy na fale, topiliśmy się, a w pewnym momencie zaczęłam udawać, że się topie. Chciałam zobaczyć jak Max zareaguje. On od razu podbiegł i zaczął mnie ratować, ale nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, powiedziałam mu też, że specjalnie to zrobiłam. On spojrzał na mnie, wziął mnie na barana, nagle podpłynęła wielka fala i obydwoje wpadliśmy do wody z hukiem. W końcu nam też zaczęło robić się zimno, więc wyszliśmy, żeby powygrzewać się trochę na ręcznikach. Za to reszta teraz chciała wejść do wody. My byliśmy wykończeni, więc powiedzieliśmy, że za chwilę dojdziemy do nich. Leżeliśmy na ręcznikach, rozmawialiśmy, czekaliśmy aż trochę wyschniemy i będzie nam ciepło. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Po chwili spojrzeliśmy sobie w oczy. To nie były zwykłe spojrzenia. Max powiedział, że jestem niesamowita i złapał mnie za rękę. Nasi przyjaciele jeszcze nic nie widzieli, ani pewnie niczego się nie domyślali. W końcu uznaliśmy, że najlepiej będzie jak dojdziemy do nich do wody. W wodzie wszyscy zaczęliśmy grać w siatkówkę, piłką którą zabrała ze sobą Iza. Po godzinie grania w wodzie, zmęczeni wyszliśmy, żeby coś zjeść. Hania zrobiła naleśniki, Olek przyniósł tosty, a Tomek zabrał ze sobą ciasto, więc z głodu nie umarliśmy :). Mieliśmy niestety jeszcze tylko godzinę do pociągu. Powoli zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej Max niósł moją torbę, faktycznie była ciężka, więc reszta niczego się nawet nie domyślała. My sami chyba nie wiedzieliśmy co się pomiędzy nami dokładnie dzieje. To było nieoczekiwane, takie niespodziewane. Co będzie dalej, zobaczymy... Rozmyślałam o tym przez całą drogę na dworzec PKP i przez całą podróż w pociągu. Ja i Max mieszkamy w tych samych rejonach miasta, więc po wyjściu z pociągu zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Na przystanku pożegnaliśmy się z innymi i ruszyliśmy z Maxem do naszych domów. Po chwili, złapaliśmy się za ręce. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, tak po prostu. Max powiedział, że od dawna wiedział, że jestem wyjątkowa. Ja oczarowana tym co powiedział, odpowiedziałam, że przez mój miesięczny pobyt w Anglii tęskniłam za nim, a dzisiaj na plaży uświadomiłam sobie, że czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.. Oboje doszliśmy do wniosku, że oszukiwaliśmy się, to jednak coś więcej niż tylko przyjaźń ... Powoli zbliżaliśmy się do mojego domu. Nadszedł czas pożegnania. Max objął mnie w pasie i delikatnie pocałował. W odpowiedzi uśmiechnęłam się i wyszeptałam mu do ucha: Kocham Cię...
Nie mogłam znaleźć w torbie klucza od domu, więc zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Zadzwoniłam jeszcze raz. Po chwili czekania, otworzyła moja mama. Niestety, zapłakana. Przestraszona, przytuliłam ją i zapytałam co się stało. Odpowiedziała, że dla jej przyjaciółki nie ma już ratunku. Odeszła. Jej najcudowniejsza przyjaciółka zmarła. Tak niespodziewanie i nieoczekiwanie odeszła 3 sierpnia 2011r.
Zakończenie dnia było smutne i przygnębiające. Sama popłakałam się na wiadomość, że Ania nie żyje, bo tak właśnie miała na imię przyjaciółka mamy.
xoxo, Maya.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz